Genzeryk (ok. 390–477) – Wandal, który rzucił Rzym na kolana

Genzeryk w Rzymie, Karł Briułłow, zdj. Wikipedia

Genzeryk w Rzymie, Karł Briułłow, zdj. Wikipedia

Owiany złą sławą to sprytnego sprzymierzeńcy, to znowu wroga rzymskiego imperium wódz Wandalów i Alanów, Genzeryk, w czerwcu 455 roku wylądował u ujścia Tybru i rozpoczął marsz na Rzym. Nikt go nie zatrzymał, bramy miasta stały otwarte, a na pustej ulicy czekał na niego, jedynie w otoczeniu duchownych, papież Leon I, który – jak mówi legenda – już raz przeżył podobną sytuację, powstrzymując przed rabunkiem Wiecznego Miasta wodza Hunów Attylę.

Genzeryk w Rzymie, Karł Briułłow, zdj. Wikipedia
Moneta z wizerunkiem Genzeryka, zdj. Wikipedia
Rabunek Rzymu przez Genzeryka, Heinrich Leutemann, zdj. Wikipedia

Owiany złą sławą to sprytnego sprzymierzeńcy, to znowu wroga rzymskiego imperium wódz Wandalów i Alanów, Genzeryk, w czerwcu 455 roku wylądował u ujścia Tybru i rozpoczął marsz na Rzym. Nikt go nie zatrzymał, bramy miasta stały otwarte, a na pustej ulicy czekał na niego, jedynie w otoczeniu duchownych, papież Leon I, który – jak mówi legenda – już raz przeżył podobną sytuację, powstrzymując przed rabunkiem Wiecznego Miasta wodza Hunów Attylę.

 

      Moneta z wizerunkiem Genzeryka, zdj. Wikipedia

I tym razem udało się Leonowi przekonać żądnego łupów wodza do zaniechania podpalenia i zniszczenia miasta. Niestety, za obietnicę pozostawienia mieszkańców przy życiu, zaniechania gwałtów i rozlewu krwi zgodził się na jego splądrowanie. Najeźdźcy mieli dwa tygodnie, aby nasycić się i nakraść do woli na oczach przerażonych mieszkańców, tych oczywiście, których strach wcześniej nie wygnał z miasta. Miejsca publiczne ogołocono ze wszystkiego, co Wandalom wydawało się cenne, ofiarą padały świątynie, w tym ta Jowisza wraz z pozłacanym dachem, pałace cesarskie na Palatynie, posągi, pozłacane brązy, liturgiczne sprzęty z chrześcijańskich świątyń, a nawet wciąż przechowywane skarby żydowskie, przywiezione ongiś przez cesarza Tytusa ze zniszczonej przez Rzymian Jerozolimy. Wyładowane skarbami wozy co rusz opuszczały bramy miasta i kierowały się do portu, gdzie umieszczano je na statkach płynących do Kartaginy w Afryce, niegdyś najbogatszej prowincji rzymskiego imperium, nazywanej jego spichlerzem, z której spływało nie tylko zboże, ale też najwięcej podatków. Genzeryk podporządkował ją sobie w 439 roku, a do Italii nie przybył, aby splądrować Rzym albo, powiedzmy, nie tylko po to. Przypomnijmy, iż w tym czasie był on sojusznikiem cesarza Walentyniana III, od którego otrzymał tereny dzisiejszej Tunezji oraz wschodniej Algierii, jak również obietnicę bez precedensu – rękę cesarskiej córki Eudokii (po jej dojściu do pełnoletności) dla swego syna Huneryka, co na wieki miało pieczętować przyjaźń króla Wandalów z cesarzem imperium zachodniego. W zamian Genzeryk przyrzekł nie atakować i nie grabić Italii i Sycylii. Tymczasem po skrytobójczej śmierci Walentyniana, zamordowanego przez ludzi senatora i prefekta Rzymu Petroniusza Maksymusa, i zajęciu przez niego tronu imperium zachodniego, pierwszym gestem mającym na celu usankcjonowanie tej brutalnej uzurpacji był ślub Petroniusza z wdową po Walentynianie III, Licynią Eudoksją, a jego syna z Placydią – cesarską córką. Choć informacja ta nie znajduje potwierdzenia w źródłach, ponoć sama Licynia Eudoksja przywołać miała Wandalów na pomoc. Tak czy inaczej, ten ciąg wydarzeń był pretekstem do szybkiej zbrojnej interwencji Genzeryka, który pojawił się w oka mgnieniu de facto jako mściciel cesarza Walentyniana III, upominający się o przyrzeczoną dla swego syna narzeczoną. Nieszczęsny uzurpator zginął w trakcie ucieczki z miasta. Na wieść o zbliżających się oddziałach Wandalów mieszkańcy Rzymu, w Petroniuszu Maksymusie widzący przyczynę najazdu, rozszarpali go dosłownie na strzępy, a ciało wrzucili do Tybru. Uporawszy się w ten mało cywilizowany sposób z cesarzem, czekali na Genzeryka – chrześcijanina (obrządku ariańskiego), którego współczesny mu rzymski historyk i kronikarz Jordanes następująco opisywał: „Był mężczyzną średniego wzrostu, kulejącym wskutek upadku z konia. Skryty i małomówny, pogardzał zbytkiem. W gniewie się nie hamował, za bogactwem gonił. Urodzony wichrzyciel, po mistrzowsku potrafił siać ziarno waśni i zaszczepiać nienawiść między narodami”. 

Opuszczając miasto po jego rabunku, Wandalowie zabrali ze sobą cesarzową Licynię Eudoksję oraz cesarskie córki Eudokię i Placydię. Eudokia została poślubiona, zgodnie z planem, przez Huneryka, dwie pozostałe kobiety odesłano po kilku latach (462/463 r.), w momencie wygaśnięcia dynastii teodozjańskiej, do Konstantynopola. Jeńcami stali się też rzymianie biegli w budownictwie i rachunkowości – tych Genzeryk potrzebował w swoim nowym królestwie w Afryce.

      Rabunek Rzymu przez Genzeryka,
      Henrich Leutemann, zdj. Wikipedia

Bilans grabieży był następujący: budowle, choć ograbione z kosztowności, zostały uratowane, a mieszkańcy – przynajmniej ci, którzy nie stawiali oporu – zachowani przy życiu. Ale rzymska duma i pewność siebie ucierpiały, a wiara w przyszłość miasta i cesarza legła w gruzach. Kolejny raz barbarzyńskie hordy, gdyż tak postrzegali Wandalów rzymianie, wdarły się do miasta i kolejny raz w tym stuleciu musiało ono drogo opłacić swoje życie i przetrwanie. Nic dziwnego, że biskup Leon I zaskarbił sobie wdzięczność mieszkańców, gdyż to on, a potem jego następcy podjęli się trudu dbania o ich interesy.

Wypadki te doprowadziły do fali emigracji do Konstantynopola – głównie znaczących i bogatych rodów, ale nie tylko ich. Liczby mówią same za siebie. O ile jeszcze na początku V wieku Rzym miał około 800 tysięcy ludności, pod koniec stulecia było jej jedynie 100 tysięcy. Miasto ulegało też powolnej degradacji. Przybytki tzw. pogańskich kultów popadały w ruinę i mimo że walczono z ich plądrowaniem, w 459 roku wydano dekret, na mocy którego obiekty, które nie nadawały się do reparacji, można było rozbierać – a to oznaczało powszechne zezwolenie na grabież. Tak więc miasto chyliło się ku upadkowi, zanim jeszcze doszło do krachu samego imperium zachodniego.

Znany nam i wciąż będący w użytku termin wandalizm, oznaczający brutalne i bezmyślne niszczenie, zrodził się, o dziwo, nie w starożytnym Rzymie, ale w czasach rewolucji francuskiej i użyty został przez pewnego biskupa (Henri Grégoire), który w 1793 roku wandalizmem nazwał działania armii republikańskiej, bezwzględnie w tym czasie niszczącej kościoły i dzieła sztuki sakralnej. Jak się wydaje, określenie to nie było sprawiedliwe – w porównaniu z tym, co działo się we Francji, czyny Genzeryka należy uznać za bardziej cywilizowane, a ponadto nie miały one na celu niszczenia, ale rabunek, i jak się wydaje, bardziej można je przyrównać do działań bohatera narodowego Francuzów Napoleona Bonaparte, który planowe grabienie podbitych narodów wprzągł nawet w swoją politykę kulturalną.